Godnie Święta

Przed nami Gody, czyli czas Bożego Narodzenia i Nowego Roku, aż do Trzech Króli. Świętowanie tego okresu koncentruje się na narodzinach Dzieciątka Jezus, bezwarunkowej miłości objawionej światu. Niemniej zawiera także odległe treści związane z odradzającym się słońcem, życiem, a zatem z wegetacją. Przejawia pamięć o przodkach i wierze w ich opiekuńczą moc. Kultywujemy wiele zwyczajów świątecznych, które odziedziczyliśmy po rodzicach czy dziadkach, ale czy zastanawiamy się skąd się wzięły i dlaczego wciąż trwają? Czy istnieją tylko dzięki sile tradycji? Czy dla nas też niosą ważne przesłania? Może właśnie nadeszła pora, aby się temu przyjrzeć i w pełni zrozumieć, dlaczego co roku powtarzamy te same zachowania i sytuacje?
Jedność natury
Niegdyś w przygotowanej do świąt przestrzeni domostwa znajdowała się jedlina, którą przystrajano wiszące na ścianach religijne obrazy. Zielone, zawsze żywe drzewko pojawiało się w domu dopiero w dniu wigilijnym rano. Był to wierzchołek jodełki lub rzadziej świerka, przynoszony najczęściej przez ojca. Wnosząc drzewko do domu wypowiadał on określone oracje, czyli winszował domownikom: Na szczęście, na zdrowie, na ten nowy rok / Winszuje wam szcześcia, zdrowia cały rok ,/ Hojności, pilności, pieknej obfitości / aby się wam chowały cielicki, bysicki jak w lesie jedlicki / Aby się wam chowały konie jak gronie, owce jako bukowce / Abyście mieli pełne obory, stodoły jadła, / Aby wam gospodyni u pieca nie schudła / I abyście byli zdrowi i weseli jak w niebie Anieli / Tak to Boże dej. Aby wykreować obfitość dobytku i plonów, orację taką powtarzał nieraz w stodole, a przede wszystkim w szopie, umieszczając przy zwierzętach drugą jodełkę. Trzecią zatykał na oborniku (zimą wraz z obornikiem wywożono ją w pole). Obdarowanie słowem i zielonym drzewkiem zwierząt, łamanie się z nimi przed wieczerzą kolorowym opłatkiem oraz dzielenie się potrawami wigilijnymi ukazuje rangę zwłaszcza bydła i koni w gospodarstwie, a równocześnie przejawia dawną wizję świata, ukazującą jedność wszystkiego stworzenia. Dla krów (czasami też dla koni) pieczono ponadto specjalne placki zbożowe z różnymi dodatkami, zwłaszcza z ziół i karmiono nimi przez cały okres świąteczny „żebyś nie szedł z gołymi rękami do szopy”. Wspomniane jodełki były symbolem życia i dostatku, co potwierdzają słowa: „cobyście mieli wszyćkigo dości, jako na połaźnicy łości”. Wierzchołek przeznaczony do izby, znany jako połaźnica (kryżban wirsołek), przybierano niegdyś tylko jabłkami, orzechami, słomianymi łańcuchami, czasami czosnkiem czy cebulą, opłatkowymi krążkami i kulistym wyklejonym z kolorowych opłatków światem. Zawieszony pod sufitem, nad stołem, w rogu izby zwanym „świętym kątem”, wisiał tam z reguły do Matki Boskiej Gromnicznej (2 luty), po czym na cały rok u tragarza pozostawał świat, a zdjętą połaźnicę wykorzystywano w różnych celach, np. z wierzchołka wykonywano mątewkę zwaną rogolką. Z czasem zawieszoną wierzchołkiem w dół połaźnicę zastąpiło niewielkie drzewko: wiszące, potem stojące na komodzie, stołku, aż wreszcie na podłodze. Tradycja ustawiania w domu dużego, strojnego drzewka przywędrowała do nas w XIX w. z Europy Zachodniej i w tradycji ludowej zastąpiła połaźnicę. Paradna choinka stawała się w coraz większym stopniu świąteczną dekoracją, gubiąc swój pierwotny sens. Pod sufitem izby niegdyś wieszano także wykonanego na Godnie Święta słomianego pająka, który niewątpliwie ozdabiał, ale jego głównym przeznaczeniem było zachowanie ciągłości wegetacji zbóż.
Wspólnota wigilijna
Dzień wigilijny był wyjątkowym w skali roku. Był szczodrym dniem (posyłano sobie wtedy okolicznościowe dary, np. grzyby czy miód potrzebne do wieczerzy). Jego przeżycie rzutowało na przyszłoroczne wydarzenia. Starano się w określony sposób zachowywać, by spowodować jak najlepszą przyszłość. Najwięcej rytuałów o takim przesłaniu zawierała jednocząca wszystkich wieczerza. Zasiadano do niej po ukazaniu się na niebie pierwszej gwiazdy. Wcześniej należało się jednak obmyć (oczyścić) i założyć świąteczne ubranie. W specjalny sposób przygotowywano stół wigilijny. Umieszczano pod nim w koszu ziemniaki, buraki, kwaczki (brukiew). Na żelaznym łańcuchu otaczającym stół biesiadnicy trzymali nogi, aby były zdrowe, a utworzony w ten sposób bezpieczny krąg dodatkowo chroniły przed złem siekiera lub nóż umieszczone pod stołem. Na rozłożone po środku blatu lub na całej jego powierzchni siano, nakładano białą lnianą płachtę używaną w ciągu roku tylko w dwóch sytuacjach: do wieczerzy wigilijnej oraz do pierwszego wiosennego siewu. Pod obrusem umieszczano ziarna zbóż wysiewane następnie w pole, czosnek czy cebulę, jeżeli nie wisiały na połaźnicy, z czasem łuskę z karpia oraz pieniądze. Na obrusie kładziono okrągły bochen chleba, tzw. godni chleb, będący symbolem trudów minionego roku, a zarazem łącznikiem z nowymi urodzajami (jego okruchy wykorzystywano w różnych zwyczajach gospodarskich w nowym roku). Ponadto masło, miód, opłatki, jabłka, orzechy, na środku misę, z której spożywano potrawy oraz łyżki. Dodatkowa łyżka przeznaczona była dla zmarłych przodków, których nieraz wręcz zapraszano do wspólnej kolacji otwierając okno, czy wołając po imieniu. Z kultem zmarłych związane były także płonące podczas wieczerzy świece, pokarmy przygotowane z przynależnych im produktów (np. miodu, maku), jedzenie pozostawiane przez cały okres świąteczny na stole oraz liczne zakazy związane z ich obecnością. Zwyczaje te ukazują głębokie więzi rodowe, sięgające poza doczesny byt oraz wiarę w nadprzyrodzone możliwości tych istot. Aby nie odchodzić od wieczerzy gospodyni układała na stojącej obok ławie naczynia z potrawami. Wieczerzę rozpoczynała modlitwa oraz dzielenie się kiedyś chlebem, potem opłatkiem. Ojciec robił od spodu bochenka nożem znak krzyża, odkrawał piętkę odkładając ją z opłatkiem, po czym obdarowywał każdego kromką. Chleb spożywano z masłem, opłatki z miodem. W niektórych rodzinach łamiąc się opłatkiem składano sobie życzenia, w innych dzielono się opłatkiem czy chlebem w milczeniu. Przygotowane potrawy spożywano ze wspólnej misy, jedząc w milczeniu. Rytualne rozmowy, mające wykreować urodzaj prowadzili tylko gospodarze. Jedząc na przykład ziemniaki, stwierdzali na którym kawałku pola je posadzą. Przy kolejnych potrawach ustalali, gdzie posieją owies, żyto, jaki skrawek pola przeznaczą na kwacki, jaki na buraki, gdzie posadzą kapustę, a gdzie posieją groch. Na stole wigilijnym musiały pojawić się potrawy przygotowane z płodów zebranych w polu, ogrodzie, lesie, aby nie zabrakło ich w nowym roku. Bywały też złowione w potokach czy hodowane w stawach ryby. Trzy łyżki każdej potrawy przeznaczone dla bydła odkładano do stojącego obok stołu skopca. Wieczerzę kończyły przepowiednie i wróżby dotyczące zdrowia, pomyślności i dobrobytu. Wykorzystywano do nich m. in. spożywane jabłka, orzechy czy dym z zagaszonej wigilijnej świecy. Szczególne znaczenie miały tutaj wróżby dziewcząt dotyczące przyszłego zamążpójścia. Po kolacji śpiewano pieśni o narodzeniu Dzieciątka, po czym kto mógł przed północą udawał się do kościoła na Pasterkę. Dzień Bożego Narodzenia spędzano w domu, w ciszy i spokoju, w podniosłej, nabożnej atmosferze wielkiego święta. Gwar, ruch, kolędowanie charakteryzowały głównie czas od drugiego dnia Świąt, od św. Szczepana.
Chociaż współcześnie żyjemy w szybko zmieniających się realiach, Godnie Święta wciąż zatrzymują nas i jednoczą, motywując do refleksji. Obyśmy potrafili czerpać z nich to, co uniwersalne i niezmienne.
Barbara Rosiek
FR